Pensjonat na plaży – czy to w ogóle możliwe?

0
129

Maska, płetwy, a skarpetki? Oczywiście w praniu. Jeszcze dwumetrowy gumowy krokodyl, tylko dlaczego musi jechać z nami nadmuchany?

Wreszcie wszyscy gotowi, ruszamy! Kierunek: Ustka. Tatusiu, a gdzie będziemy mieszkać? Właśnie, kochanie, gdzie – pyta nas żona, której marzy się złoty piasek pod stopami zaraz po wyjściu z pensjonatu.
No, jak to gdzie? Coś się wymyśli, na miejscu. A mało to ogłoszeń na słupach? Wolne pokoje, Ustka apartamenty, tanie kwatery. Zawsze można też zabrać namiot. Tylko czy ktoś widział ostatnio namiot? Zdaje się, był na pawlaczu. Może i był, teraz leżą tam narty, kijki i buty. Namiotu nie oddała ciocia Wisia, tej to coś pożyczyć!

Oczywiście, na miejscu zawsze coś się znajdzie. Apartament o trzy kilometry od morza, za to zaraz obok studecybelowej dyskoteki. Pole namiotowe, co z tego, że dzikie i bez prysznica? Domek na poddaszu. Tylko ta izolacja, latem gorąco tu jak w tunelu foliowym na pomidory.

Warto – choćby na trzy minuty przed wyjazdem – zerknąć do katalogu noclegów w Ustce. Gdzie taki znajdziemy? W gazecie, a jeszcze lepiej w Internecie. Z miejsca trafimy do lokalnych portali turystycznych, a w nich do wyszukiwarki kwater. W pensjonacie na brzegu plaży żona będzie zadowolona, a gumowego krokodyla, oczywiście nadmuchanego, nie będziemy dźwigać przez pół miasteczka.