Robiliśmy sobie zdjęcia z każdą złapaną rybą. Dzisiaj pewnie wrzucalibyśmy je na nasze strony internetowe, po drobnej przeróbce w corelu; wtedy jeszcze czegoś takiego nie było.
Gdy mieliśmy już dosyć, bo na wodzie też można się znudzić, schodziliśmy z łódki na brzeg i szliśmy sobie do lasu. Lasu, w którym nie było śladów człowieka. Lasu bez śmieci, lasu bez połamanych drzewek i rozkopanych na boki grzybów. Lasu tętniącego życiem i bijącego soczystą zielenią. Dla mnie przyroda już na całe życie tak będzie wyglądać, tak chcę ją zapamiętać. Po spacerze siadaliśmy przy naszym stoliku i rozwiązywaliśmy krzyżówki. Do dzisiejszego dnia pamiętam te wszystkie hasła, które, o dziwo pasują jeszcze do dzisiejszych krzyżówek. Po wszystkim musieliśmy dojść daleko na drogę asfaltową, którą jeździły firmy oferujące przewóz osób. I wracaliśmy do domu, do cywilizacji, do wstrętnej rzeczywistości.
Nigdy nie lubiłam dużych skupisk ludzkich. Człowiek to najbardziej zwierzęce ze zwierząt, mimo że wydaje mu się, że jest najinteligentniejszy.